środa, 18 marca 2015

Wiesław Myśliwski. Widnokrąg.

Tak jak i w innej powieści Myśliwskiego jest wieś polska i przedmieście Sandomierza - Rybitwy - już nieistniejące, położone niziutko w dolinie, do której z centrum trzeba było zejść bardzo niewygodnymi i stromymi schodami.
Ten sam okres naszej historii (czyli od końca lat trzydziestych do nam współczesnych), tylko że widziany oczyma Piotrusia, później Piotra, a na koniec Pana Piotra.

We wsi rodzinnej matki Piotrusia, w której chronią się w czasie wojny rodzice z kilkuletnim Piotrusiem, mieszkają dziadkowie i dwaj wujkowie z żonami. Front zmusza ich do kolejnych ewakuacji i opuszczania chałupy, ale zawsze wracają i zaczynają od nowa gospodarzyć na swoim, a Piotruś z rodzicami przenosi się na Rybitwy.

Życie dziadków, rodziców, sąsiadów i ich relacje z żołnierzami rosyjskimi, którzy długo przebywali na sandomierskiej ziemi zanim ruszył front na zachód - to wspomnienia Piotrusia.
No i są panny Ponckie - sąsiadki (a przy tym panny lekkiego prowadzenia) i ich cudowne tanga - co nie przeszkadzało ani rodzicom, ani rozpieszczanemu przez nie Piotrusiowi.

Ile postaci - tyle przeróżnych charakterów, wiele istnień ludzkich, które przewinęły się przez życie Piotra i wiele historii niedopowiedzianych i niewyjaśnionych do końca przez autora.

Zmęczyła mnie ta specyficzna książka i jej 596 stron i niejednego czytelnika mogą zanudzić tasiemcowe monologi matki na temat zgubionego przez Piotrusia buta, niekończące się opowieści ojca - byłego oficera - o bitwach, wojnach, i to tych najdawniejszych, i bardziej współczesnych, czy też "wściekłe" bezsensowne próby dochodzenia do PRAWDY - wujka Władka.

A historia samego Piotrusia, później zakochanego w Annie, Piotra - jego spoglądanie na widnokrąg z rynku sandomierskiego, czy też Pana Piotra z kilkuletnim synkiem Pawłem spoglądającego na widnokrąg, gdzie morze spotyka się z niebem - to wspomnienia trochę melancholijne, trochę dziwne i oczywiście, jak to u tego autora, niewyjaśnione do końca.

Trudno jest polecać i recenzować książkę, która, pomimo wielu walorów, nie jest łatwa w czytaniu i w odbiorze, bo to po prostu " człowiecze życie"- i nawet nie wiem czy spełnione?


Jerzy Pilch. Pod Mocnym Aniołem.


Ta książka to właściwie odbicie na jej kartkach zmagania autora z własnym uzależnieniem od alkoholu.

Tak jak dziadek i ojciec ON też pije i to w ilościach nieprzeciętnych.W zależności od sytuacji społeczno-politycznej, od zwykłej "bałtyckiej" do lepszych gatunkowo alkoholi.

Pije dzień, tydzień, miesiąc aż do osiemnastego, kolejnego pobytu na tzw."detoksie"dla pacjentów na oddziale otwartym zakładu psychiatrycznego.Tutaj można przyjść samemu i wyjść z niego dobrowolnie. Pomimo wysiłków doktora Granady i terapeutów (np. Mojżesza czy Violi) niezwykle rzadko to uzależnienie da się wyleczyć, jedni wracają do nałogu natychmiast, a niektórzy wybierają samobójstwo, bo mając za sobą już niejedno delirium, jak trzeźwieją to nie są już sobą.

Autor nie użala się nad własnym losem i nałogiem, ale jak zwykle z ironią i wisielczym humorem opisuje siebie i poszczególnych "pensjonariuszy" detoksu nadając im ksywki odpowiednie do ich charakteru i wyglądu.

Jest Królowa Kentu, Don Juan Ziobro, Przodownik Pracy Socjalistycznej, Odkrywca Kolumb czy Fanny Kapelmaister.

Różny jest przekrój społeczny tych wyjątkowych pacjentów, ale zawsze to samo uzależnienie.
Jak autor jest trzeźwy to pisze i to nawet dla potrzeb terapeutycznych tzw. odczucia dla poszczególnych pacjentów - jak zwykle z poczuciem specyficznego humoru.

"Pod Mocnym Aniołem" to nazwa knajpy w pobliżu miejsca zamieszkania Pilcha i właśnie pod tym tytułem został nakręcony film z Robertem Więckiewiczem w roli głównej, a sama książka została uhonorowana literacką nagrodą NIKE w 2001 r.

Świetne są "wstawki" pomiędzy rozdziałami: z PSALMAMI i literackimi wyjątkami pióra znanych pisarzy na temat alkoholu.

Czytałam z dużym zainteresowaniem, próbowałam zrozumieć, współczułam i przeżywałam - tym bardziej, że kiedyś ktoś z mojej rodziny też wpadł w szpony tego piekielnego uzależnienia, ale po przekroczeniu bariery ludzkich możliwości już się nie podniósł.

Wszystkie książki Pilcha są doskonałe, świetnie napisane, nietuzinkowe i warte przeczytania! 
Dlatego szczerze polecam.

Wiesław Myśliwski. Kamień na kamieniu.

Książka ta to opowieść o wsi polskiej przed, w czasie, i po II Wojnie Światowej.
Wieś - biedna, zacofana, z małymi gospodarstwami nie mogącymi nawet wyżywić swoich właścicieli, położona gdzieś na południu kraju.

W takiej właśnie wsi urodził się, dorastał i zestarzał się Szymon Pietruszka, jeden z czterech braci.
On jest narratorem opisującym wszystko co się działo w tej wsi na przestrzeni kilkudziesięciu lat.
Sam jest łobuzem, lekkoduchem, bałamutem, nieposłusznym synem i nieznającym strachu czy pokory przystojniakiem. Uwodzi dziewczyny, bawi się do upadłego na wiejskich zabawach i pije, pije, pije do zatracenia, a przy tym bierze udział w bijatykach (nie raz kończących się tragicznie).

Jest inteligentny, silny i niebywale odważny, dlatego też idzie na wojnę i nawet zostaje oficerem później w partyzantce stając się legendarnym bohaterem. Niejeden raz ciężko raniony nadal jest lekkoduchem i niepokornym pięknisiem, chociaż już nie ma takich zabaw ani takich szaleńczych tańców - oberków i polek, ani takich chętnych dziewcząt jak przed wojną.

Po wojnie ima się różnych "ZAJĘĆ" - jest urzędnikiem udzielającym ślubów cywilnych, milicjantem i nawet kierownikiem punktu skupu obowiązkowych dostaw - tylko nie rolnikiem- bo nie cierpi pracy na roli. Jednak gdy bracia kolejno odeszli do miasta w poszukiwaniu lepszego życia, zmuszony został do zajęcia się upadającym gospodarstwem. Przegapił swoją szansę i został samotny, okaleczony po wypadku i biedny. Chce jedynie po sobie zostawić rodzinny grób na wiejskim cmentarzyku i ten właśnie wątek rozpoczyna i kończy tę opowieść o jednym życiu, jakże niepotrzebnie roztrwonionym.

Ma jeszcze misję do spełnienia, bo powrócił do wsi jego brat Michał - kiedyś rokujący wielkie nadzieję rodziców, teraz całkowicie uzależniony od Szymona - chory, po niewyjaśnionych tragicznych przejściach, milczący i odizolowany od reszty świata i nim musi się zająć.

Taki świat jak w tej opowieści już nie istnieje. Chyba nikt z młodego pokolenia nie będzie zainteresowany tego rodzaju literaturą  - ale ja, która też przez dzieciństwo, młodość i dorosłe życie przeżyłam wiele zmian społeczno - politycznych odnalazłam w tej książce realia dawno zapomniane.
A to "NOWE" co przyszło na wieś jakoś nie poprawiło życia na dużo lepsze w tych pięćdziesiątych latach bo ani szosa przez wieś, ani gumowe koła u wozów nie zmieniły mentalności jej mieszkańców.