Stanisław i Władysława Kosińscy wraz z pięciorgiem dzieci w dniu 10-go lutego 1940 roku zostają deportowani z Jabłonowa na daleki wschód. Wśród tej siedmioosobowej rodziny jest też dziesięcioletnia Leokadia - autorka tej biograficznej opowieści o losach całej rodziny.
Pierwsze dwa lata to pobyt w obozach za Nowosybirskiem w Wałańskim Kraju w chłodzie, głodzie i katorżniczej pracy. Choroby i walka o przetrwanie to codzienność. Jedynie zapobiegliwość matki,umiejętność zjednywania sobie ludzi i spryt Lodzi, ale też pomysłowość,rzetelność i pracowitość ojca (leśniczego z zawodu) okazały się szansą przeżycia.
I tak aż do momentu kiedy iskierka nadziei pozwoliła im opuścić Syberię i ten "socjalistyczny raj" aby ruszyć do wymarzonej i wyśnionej wolności.
Długo trwała ta podróż do miejsca skąd można było trafić do Armii Andersa do której wstąpił ojciec i nastoletni jedyny syn, a matka rozpoczęła służbę przy wojsku. Cztery córki po licznych perypetiach dotarły wraz z matką do Afryki równikowej do Tengeru.
Kilka lat bo aż do 1948 roku żyły w tej małej społeczności polskich rozbitków żeby doczekać się powrotu do Europy, a następnie dopłynąć do Liverpoolu w Anglii.
Rzetelnie i szczerze opisuje autorka pobyt w Tengerze, powszednie dni w tej pięknej krainie, nauka, harcerstwo, praca, polskie zespoły amatorskie, teatr na i stosunki między polskimi mieszkańcami, a tubylcami.
W Anglii do której dotarli wszyscy Kosińscy - to życie codzienne, praca, nauka, dorastanie młodzieży, kolejne małżeństwa i kolejne pokolenie. Ich losy aż do emerytury Pani Leokadii i jej męża Henryka.
Jako ciekawostkę wspomnę że nasza bohaterka i autorka książki wraz z mężem powróciła do Polski i to do Bydgoszczy, a ich rodziny odwiedzają to nasze miasto - piszę nasze bo też jestem mieszkanką Bydgoszczy.
Książka bardzo ciekawa a ponieważ pisana przez nieprofesjonalną pisarkę bardzo ludzka i przemawiająca swoją treścią do czytelnika. Polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz