niedziela, 9 czerwca 2024

JOANNA KUGIEL FRYDRYSZAK " C H Ł O P K I " - OPOWIEŚĆ O NASZYCH BABCIACH

Ta opowieść to pasjonujący cykl reportaży, wyjątków z pamiętników,  rozmów z żyjącymi jeszcze kobietami z okresu przedwojennego, opracowań naukowych, dokumentów archiwalnych i tp. Przed laty czytałam pamiętniki lekarzy, którzy starali się pomóc, uświadomić, nauczyć higieny czy też leczyć w rozpowszechnionych chorobach kiedy śmiertelność dzieci była w Polsce niespotykana. Pamiętniki lekarzy powstały z inicjatywy Melchiora Wańkowicza i wstrząsnęły opinią publiczną.  Okres zaborów, okres międzywojenny to wlaśnie czas obejmujący opisane dzieje kobiet wiejskich.  Nie miały prawa do własnego życie, małżeństwa były aranżowane, wszechobecna bieda, wielodzietność, choroby, śmiertelność i ciężka praca , praca i jeszcze raz praca. Musiały nakarmić, zdobyć to pożywienie, kilka kur i jajka dawały możliwość sprzedaży w odległym miasteczku, a za te parę groszy trzeba było kupić sól, naftę i od święta cukier. Elektryczności nie było, wody  przeważnie też nie było, bo nie stać na wykonanie własnej studni. Stąd brak higieny, ciemnota i zabobony, a to wszystko nie pomagało w wychowaniu dzieci, które już od trzeciego roku życia musiały pracować przy wypasie gęsi ( pasionka) a trochę starsze przy paszeniu bydła. Edukacja była droga. odzieży brak , a buty to już luksus. Marzenia o szkole tak dzieci jak i ich matek nie zawsze mogły się spełnić. Sporaomłodych dziewcząt szlo na służbę do miasta, spora wyjechało po za Polskę ( np. do Francji ) ale najlepiej miały młode dziewczyny, które trafiły do Danii - tam poznały inne, bardziej cywilizowane życie, udogodnienia w gospodarce  i tp. ale to tylko nielicznym się przytrafiło. Powstawały tak zwane Uniwersytety Ludowe, ale też miały swoich przeciwników - bo poco edukacja  - to diabelski wynalazek i tu niestety niechlubna rola kościoła dała o sobie znać,. Chociaż i były wyjątki pozytywne ale mizerne. Książka wywarła na mnie ogromne wrażenie - przypomniałam sobie z dzieciństwa pobyt na wsi pod Wilnem. Gospodarstwo było spore. biedy nie było, ale od świtu do nocy pracowała żona P. Ignacego  - nawet nie pamietam jej imienia - bo to  była Ignacyna. Zawsze cicha, pokorna w chusteczce na głowi, wstawała skoro świt, kładła się jak wszystko było w gospodarstwie oporządzone. Zimą tkała na krosnach, przędła wełnę na kołowrotku, latem bieliła płótno na słońcu, mieliła ziarno na mąkę w żarnach i musiała zadbac o dom, wyżywienie i o męża pracujacego w polu lub koszącym na łące. Dopiero teraz rozumiem jak ciężkie miała życie. Tak więc CHŁOPKI to sama prawda - bolesna do bólu i warto wziąć tę książkę i spokojnie przeczytać. Obejmuje ona okres naszych polskich wiejskich dziejow od 1897 roku do 1991 roku w ktorym jeszcze żyły nasze Babcie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz