wtorek, 29 lipca 2014

Ma Jian. Pekińska koma.

I znowu wpadła mi w rękę bardzo poczytna, pełna bolesnych, a nieraz przerażajacych scen chińska powieść o wydarzeniach w Pekinie w 1989 roku.
O pisarzu i jego opowieści recenzenci napisali, że jest to jeden z najważniejszych i bezkompromisowych głosów w międzynarodowej literaturze, ponieważ rozprawia się z realiami , które w imię doktryny pozbawiły tylu młodych ludzi, zdolnych, rokujących przyszłość lepszą i sprawiedliwszą - życia.
Oni tylko chcieli reform, a nie obalenia władzy i czekali aż do 4 czerwca na podjęcie rozmów i wysłuchanie ich postulatów!
Doktorant  Uniwersytetu Pekińskiego Dai Wei, to główna postać tych tragicznych  wydarzeń. Jest odpowiedzialny za porządek na placu Tiananmen w czasie, gdy są tam zgromadzeni studenci i to z wielu uczelni, a  nie tylko z Pekinu.
Postrzelony w głowę leży w komie, nie mając kontaktu z otoczeniem, ale wszystko słyszy i  odczuwa wszystkie zapachy i te miłe i te wstrętne.
Może myśleć i ten człowiek - roślina przeżywa dzień po dniu swoje życie, pierwszą miłość, następną  z ukochaną z Hongkongu studentką, która go opuściła i tę ostatnią, z którą wspólnie przebywali na placu. Przypomina szczegóły życia bez ojca skazanego na obóz pracy i jego potworne opowieści po powrocie i zawarte w pamiętniku , który jak relikwię czytał. Piękne są wspomnienia podróży po uroczych  Chinach z Tian Ti ostatnią dziewczyną, która go odwiedza opowiadając, co robi i czytając mu jego ukochaną fantastyczną baśń  "Księgę gór i mórz ", która była dla niego inspiracją do poszukiwań zaczarowanych miejsc, zwierząt i roślin w marzeniach.
Czas rzeczywisty i czas miniony przeplata się bardzo realistycznie z  wszystkimi sytuacjami na Placu, zachowaniami przyjaciół, ich utarczkami słownymi o przywództwo, o nazwę tego ruchu sprzeciwu, o treść
wydawanych ulotek, plakatów i odezw, o treść komunikatów podawanych przez rozgłośnię zainstalowaną
na Placu.
Mają wsparcie materialne od robotników, pieniężne i żywnościowe, opiekę lekarską przy głodówce i zasłabnięciach, a nawet w mieście powstają barykady, ale to wszystko do czasu.
Życie w komie to narzekająca ciągle matka (niespełniona śpiewaczka i nigdy nieprzyjęta do partii, co było jej marzeniem), wizyty bezpieki czy przypadkiem nie wyzdrowiał i nie opowiada co się zdarzyło na placu, wyprawy do szpitali, uzdrowicieli, do różnych szarlatanów, którzy może będą mogli ożywić to ciało uwięzione w niebycie, wścibscy sąsiedzi i drobni donosiciele - denuncjanci, i zaprzyjaźniony wróbel.
Doskonała pozycja , ale dla tych co mogą wyrobić w sobie chociaż odrobinę dystansu do podawanych faktów, okrutnych wymuszonych aborcji i zachowań niespotykanych u nas.










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz