środa, 12 marca 2014

Marek Łuszczyna. Igły.

Wiele trudu musiał sobie zadać autor, żeby dotrzeć do informacji, takich jak dokumenty źródłowe, publikacje książkowe i prasowe, dokumenty archiwalne, bibliografie, strony internetowe, czy też osobiste spotkanie z żyjącymi jeszcze bohaterkami tej pasjonującej opowieści o dziesięciu polskich agentkach działających w okresie II Wojny Światowej,  żeby jak najprawdziwiej, zwięźle  i  bez emocji nakreślić
nam ich sylwetki.
Były to przede wszystkim kobiety o niezwykłej urodzie, sprycie, bezpruderyjne, inteligentne i odważne .
Pochodziły z różnych środowisk społecznych - arystokratka i zwykła dziewczyna, harcerka i była posłanka na sejm, działające w ruchu oporu w Polsce i dla wywiadu brytyjskiego - nie sposób scharakteryzować je wszystkie - to już zrobił  autor.
Co je łączyło ?  - przecież balansowały na pograniczu życia i  śmierci - nieraz dostarczając wiadomości z samego centrum Sztabu Generalnego Wermachtu. Były różne, młode, dojrzałe, wykształcone i proste, a zostały agentkami  też z różnych przyczyn.
Walczyły, ginęły, zostały zapomniane, albo co gorsze po hitlerowskich więzieniach czekał ich  jakże niesprawiedliwy i okrutny los w ubeckich więzieniach w wyzwolonej ojczyźnie.
Bardzo ciekawa, refleksyjna opowieść o tych nadzwyczajnych kobietach, a co mnie najbardziej poruszyło, to stosunek do nich najwyższych rangą polskich i angielskich oficerów wywiadu, czy też członków rządu
londyńskiego, którzy widzieli w nich przede wszystkim atrakcyjne kobiety, a wiadomości i meldunki dostarczane przez nie, traktowali z przymrużeniem oka, chociaż były szalenie ważne i najprawdziwsze.
Polecam wszystkim tę arcyciekawą  biografię -10 kobiet - agentek, a  z ciekawostek to jedna z nich była bohaterką powieści Fleminga i  wspólniczką  Jamesa Bonda w adaptacji  filmowej  tej powieści.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz