sobota, 21 marca 2020

Martin Jung Stedt. WE WŁASNYM GRONIE.

Na GOTLANDII, wyspie znanej ze swych skarbów archeologicznych pracują przy wykopaliskach młodzi ludzie - przeważnie studenci archeologii, ale nie tylko.
Jedna z uczestniczek obozu - dziewczyna z Holandii  znika bez śladu, ale ten fakt dopiero dociera do uczestników po dwóch dniach.
Tymczasem na wyspie dzieją się przedziwne morderstwa, najpierw znaleziono zabitego kucyka bez głowy, a następnie w odległym lesie zaginioną dziewczynę powieszoną na drzewia i wg. zdumionych śledczych i lekarza zamordowano ją kilkakrotnie, a w jednym i drugim przypadku na miejscu nie znaleziono krwi ofiar.
Trwa intensywne śledztwo, a brak motywów je utrudnia, a do tego następują kolejne morderstwa i wszystko wskazuje na jakieś potworne rytuały poprzedzone dostarczaniem przyszłej ofierze odrąbanej głowy konia.
Wątkiem osobnym są trochę bagatelizowane przez policję kradzieże cennych przedmiotów z wykopalisk i z miejscowego muzeum i prywatne śledztwo dziennikarskie w tej sprawie.

Komisarz Knutas jak zwykle ze swoim zespołem pracuje bez wytchnienia i w końcu dociera do zaprzasiężonej sekty tubylców w czasie ich spotkania w odległym, mało dostępnym gospodarstwie gdzie oddają się wprost piekielnemu rytuałowi picia ludzkiej krwi podając sobie kolejno czarę.

Jak zwykle zamieszani w morderstwa są najmniej podejrzewani,  znani ogólnie tzw. porządni obywatele Vesby, a komisarz nareszcie może wykorzystać tak upragniony i wyczekiwany urlop.

To już kolejny tom opowieści z Vesby z komisarzem Knutasem w tle. Ten cykl kryminałów ma swoich wielbicieli, a ja też od czasu do czasu czytam je z zainteresowaniem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz