piątek, 2 lutego 2018

Steve Hamilton. Zima pełni księżyca.

Niezły kryminał z akcją na pograniczu USA i Kanady.
Trochę hokeja, sporo tajemnic, ciekawy wątek o życiu i Indian z plemienia Ojibwa, trudniących się prowadzeniem kasyn  na terenie rezerwatów.

Były policjant i jednocześnie detektyw już od lat nie pracujący w zawodzie zostaje wplątany w  aferę  narkotykową przez tajemniczą młodą kobietę Dorothę z mafią rosyjską w tle.

Nasz bohater mieszka sam, na odludziu, w zaśnieżonym lesie w tzw. RAJU z domkami pod wynajem dla entuzjastów szaleńczych jazd na skuterach śnieżnych.
Domki te przed laty wybudował jego ojciec, a on poza wynajmem odśnieża drogi do miasteczka  i podjazdy przed domkami przyjaciół.
Jest typem samotnika, który nagle staje się wrogiem nieznanych osobników i miejscowego wymiaru sprawiedliwości.

Śnieg, mróz, zawieje i zamiecie i duża dawka sytuacji ekstremalnych, w których życie bohatera  wisi na włosku, a przy tym opisy bardzo realistyczne tej mroźnej, pięknej, lecz nieprzyjaznej człowiekowi o tej porze roku krainy,  sprawiły, że z zainteresowaniem przeczytałam ten ciekawy kryminał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz