czwartek, 8 października 2020

JANUSZ GŁOWACKI. - Z GŁOWY.

Trochę z przymrużeniem oka, trochę z ironią i humorystycznie, autor przybliża czytelnikom w każdym z opowiadań siebie, swoją młodość i dojrzałość, oraz sytuacje w których uczestniczył, a ilość ciekawych ludzi z którymi znał się dobrze, albo z nimi współpracował, albo balował, ich osobowości i życiorysy starczyły by na niejeden scenariusz filmowy.

Był felietonistą, redaktorem, pisarzem, ale też trochę bokserem, trochę pływakiem i tancerzem, a z braku gotówki tak potrzebnej młodym ludziom, parał się drobnym przemytem pomiędzy bratnimi krajami, a ponieważ był wyjątkowym przystojniakiem i pleyboyem pędził dosyć beztroskie życie nie gardzącym alkoholem ani nie unikającym kobiet.

Środowisko ludzi filmu, teatru i publiczność tak w Polsce, Londynie, Nowym Jorku, Moskwie jak i na Tajwanie opisał świetnie tak jak i swoje perypetie z cenzurą na Mysiej i urzędnikami odpowiadajacymi za "kulturę" w PRL. Czytajac " Z głowy"  poznałam warsztat pisarski autora i okoliczności powstanie takich utworów jak "POLOWANIE NA MUCHY',  "KOPCIUCHA", czy "ANTYGONA W NOWYM JORKU" .Praca nad "REJSEM" z Piwowskim, Maklakiewiczem i Himilsbahem- to też bardzo ciekawa opowieść nie tylko o samym filmie, ale też trtrochę o prywatnym życiu głównych bohaterów.

Nie oburza mnie częste "świntuszenie" i trochę wulgaryzmów bo takie niestety jest życie , a do tego używanie ich nadaje specyficznego kolorytu książce, a wspominanie rodzinnego domu, ojca, matki, narzeczonej i córeczki Zuzi przybliżyły mi jego trochę kontrowersyjną osobowość.

Sięgam teraż po kolejną książkę P.Janusza i ciekawa jestem o czym nowym i nieznanym z jego doswiadczeń życiowych się dowiem.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz